top of page

AZERBEJDŻAN 2019

Poniżej zamieściłam fotki

z poszczególnych miejsc,

a na koniec poczytacie 

o podróży i przygodach...

103_1209.JPG
103_0571.JPG
103_0516.JPG

 

Baku -  stolica

 

wycieczka z Baku

Obejrzyj

Szeki- najpiękniejsze miasto

Lahicz - najpiękniejsza górska wioska

Quba

Xilaniq- wioska w górach

Obejrzyj

Gandzia

Azerbejdżan jesienią 2019.

Z portu Turkenbaszy w Turkmenistanie płynąc promem przez morze Kaspijskie można dopłynąć do nowego portu o nazwie Alat, niedaleko Baku. I tak zrobiłam, aby znaleźć się w Azerbejdżanie. Odprawa  zarówno  w Turkenbaszy, jak i Alat wymagała dużo cierpliwości. Na ziemi azerskiej, po załatwieniu formalności  dotyczącej papierologii promu, najpierw zostali odprawieni kierowcy samochodów, a następnie, hurra, my - cudzoziemcy (ja, moja koleżanka, innych dwóch plecakowiczów z Polski i dwóch Japończyków). Zajęło to bagatelka - parę dobrych godzin. Potem już stojąc na ziemi azerskiej, czekaliśmy na resztę ludzi z tobołkami pełnymi pościeli i innych dóbr kupionych w Turkmenistanie i przeznaczonych do okazyjnej sprzedaży w Azerbejdżanie.

W paszporcie miałam pieczątkę z pobytu w Armenii. Wizę zdobyłam elektronicznie jeszcze w Warszawie. Pan celnik spojrzał i zawołał kolegę, a kolega poprosił do konsultacji innego jeszcze kolegę. Ten trzeci zadecydował, że mnie wpuścili. Ciekawe, co oni by zrobili, gdyby nie pozwolili mi  zostać w Azerbejdżanie? Wiedziałam, że Azerbejdżan nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z Armenią. Duża część  terytorium, znana jako  Republika Górskiego Karabachu, okupowana jest przez Armenię. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku po długiej  wojnie między oboma krajami Armenia wygrała konflikt i od zawieszenia broni (1994 r.), nadzoruje te ziemie, a które Azerbejdżan uznaje za swoje. Dlatego  na stronach Internetowych, jest wyraźnie ostrzeżenie, że w przypadku posiadania w paszporcie stempla z pobytu w Górnym Karabachu, wjazd do Azerbejdżanu jest niemożliwy.

...

 

Do Szeki  przyjechałam o 7 rano. Okazało się, że do centrum miasta jest  ok. 18 km i trzeba wziąć taksi. Zawsze najpierw robię wywiad, ile naprawdę kosztuje taksówka. Naprawdę kosztowała 2 lokalne manaty azerbejdżańskie. Uwaga: tak samo nazywa się waluta Turkmenistanu i Azerbejdżanu tylko wartość jest inna. Dla uproszczenia w Azerbejdżanie  trzeba mnożyć razy dwa, aby zorientować się ile  cena wynosi w złotówkach, czyli taksi od osoby kosztowała 4 złote.

 

...

Gdy skręciłam na placyku obok strumienia ukazały się kopuły łaźni z XVIII w. – hamam.

Najpierw trzeba było zwiedzić najpiękniejszy i najważniejszy  zabytek - Pałac Chanów, letnią rezydencję chanatu. Pałac leży na wzgórzu i należał do kompleksu budynków tworzących zespół dworski. Pozostały towarzyszące budynki, w których np. mieści się galeria artystyczna. Pałacu zimowego już nie ma. Cały kompleks, w którym się znajduje otaczają grube mury (łączone  na białko z jajek, znamy to). Powstawał w XVIII w., kiedy przeniesiono w to miejsce stolicę chanatu,  a powodem tego, że leży na wzgórzu była wielka powódź, która zniszczyła dolne miasto. Pałac ma dwie kondygnacje, dolna pełniła rozmaite funkcje, górna mieściła apartamenty chana i jego najbliższej rodziny. Były sale tylko dla kobiet, gdzie przyjmowała żona chana swe przyjaciółki, czy sale przyjęć dla posłów i wysłanników. A potomkowie chana podobno mieszkają w Szwajcarii.

 

...

 

Teraz będzie z tzw. innej beczki, ale pozornie. Albania Kaukaska była w starożytności państwem  na terenie m.in. obecnego Azerbejdżanu. Ludy kaukaskie -  jego mieszkańcy, już w IV w. przyjęli chrześcijaństwo, podczas gdy pozostali mieszkańcy Azerbejdżanu – zoroastryzm (jeszcze będzie o tej religii, warto też poczytać to, co pisałam o Iranie). W Kisz na obrzeżach Szeki zwiedziłam stary, prawdopodobnie z XII-XIII w. kościół pod wezwaniem Św. Elizeusza. Jest to najstarszy kościół na terenie Albanii Kaukaskiej - nazywany „matką wszystkich kościołów albańskich”. Święty Elizeusz wyruszył początkowo do Persji z misją szerzenia chrześcijaństwa, jednak został stamtąd przegnany i trafił do wsi Kisz, gdzie zbudował pierwszy kościół na tych terenach. Stara świątynia nie zachowała się, ale przetrwały fragmenty murów i fundamentów z okresu II-I w. p.n.e.

...

 

Lachicz było kiedyś miasteczkiem kupieckim na Jedwabnym Szlaku, a dziś to żywy skansen. Już sam dojazd taksówką z rozstajów dróg do wioski zrobił na mnie wrażenie, co za widoki: droga kręta, w dole rzeka, w dali góry i kolory jesieni. Nocowałam u Sulejmana, właściciela starej łaźni z XVII-XVIII w., którą wybudował jego dziadek. A jakże, skorzystałyśmy z okazji! Hamam wymaga remontu, ale i tak kąpiel zrobiła na nas wrażenie: gorąca woda, mury i stare pozostałości, szkoda, że  nikt o to nie zadbał, wszak to zabytek. Domy wioski są charakterystyczne, wiele z nich ma typowe dla okolicy balkony, ale niektóre - strach się bać (wejść na balkon). Uliczki są kręte, dniem pełne straganów z łakociami i rękodziełem wyrobów metalowych, biżuterii lokalnej; są też słynne czapki, kapciuszki i rękawice. Idąc uliczką ma się wrażenie, że odwiedza się średniowieczne miasteczko. Szkoda, że turyści na ogół zaglądają tu „na chwilkę”. Jest elegancka pijalnia herbaty i miasteczkowy pub, gdzie panowie rozgrywają partyjki domina.

...

Czas najwyższy, aby odwiedzić stolicę kraju - Baku. Marszrutka zawiozła nas do Ismaiłły, a stąd już do Baku tylko niecałe 3 godziny jazdy. Dniem łatwiej szukać noclegu. W metrze swą pomoc ofiarował spotkany przypadkowo pewien pracownik muzeum, razem z przesiadkami dojechaliśmy razem do centrum przy Placu Fontann, skąd już 5 minut na starówkę. Uwaga, ciekawostka: w metrze najpierw brzmi fajna muzyczka (!) a potem zapowiadana jest stacja w dwóch językach: po azersku i angielsku.

...

 

Z alei trzeba skręcić, aby znaleźć się na starówce, zwanej Iczeri Szecher, czyli miasto wewnętrzne, zbudowane w IX wieku. Weszłam tzw. Podwójną Bramą i od razu zorientowałam się, że to labirynt wąskich ulic. Przydała się mapa z Centrum informacji turystycznej.

XII-wieczne mury miasta zachowały ślady wielu kultur. Można wzdłuż nich pospacerować. Od strony Alei Nafciarzy widoczna jest z XII w. pochodząca również najstarsza budowla - baszta Dziewicza, prawdopodobnie jednak wzniesiona na fundamentach budowli pochodzących z okresu VII-VI w. p. n. e.  O tym dlaczego nazwano ją „dziewiczą” krąży wiele legend. Jedna z nich to taka, że wieża została zbudowana przez szacha dla swojej ukochanej. Kiedy jednak wybranka dowiedziała się, że jest córką tegoż szacha, rzuciła się z wieży do morza. Istnieje wersja, że wieża  stanowiła świątynię boga ognia, i powstała w IV-VI w. jako element świątyni zoroastriańskiej. Najprawdopodobniej jednak  basztę nazwano tak, gdyż nigdy nie została zdobyta przez nieprzyjaciela, a  „dziewicza” oznacza  „niedostępna”, „nieuległa”. Krążyłam tak, aż zapadł zmrok.

 

...

 

 

Rano pojechałam metrem, aby zobaczyć reklamowany „Pałac Szczęścia”, czyli willę baronów naftowych z 1911 r. I tak zobaczyłam najpierw trochę slamsów, potem wspaniałe rezydencje. Pałac Szczęścia  miał bogatą elewację, był wielki, podobno to teraz własność jednej z ambasad.

W tym miejscu trzeba napisać, że Azerbejdżan to jeden z najstarszych producentów ropy i gazu na świecie, na początku XX w. z Azerbejdżanu pochodziła  ponad połowa światowej produkcji ropy naftowej, atrakcję stanowią więc frapujące bogactwem secesyjne kamienice nafciarzy, którzy w początkach XX wieku zbijali fortuny. Z  przemysłem naftowym związanych było też, przede wszystkim dwóch wybitnych polskich inżynierów: Witold Zglenicki i kontynuator jego prac - Paweł Potocki (koniec XIX w. i początek XX w.). Ale  nie tylko oni byli związani z Baku; byli polscy budowniczowie rurociągów, mostów, geolodzy i liczni architekci. Traf chciał, że w czasie spaceru po starówce zobaczyłam łopoczącą flagę Polski  - to nasza ambasada. Niespodziewanie drzwi się otworzyły i wyszło dwóch panów, którzy po sympatycznej rozmowie podarowali mi przewodnik po Baku napisany pod kątem śladów polskich. Wg tego przewodnika obejrzałam parę budynków, ale także tablicę upamiętniającą Janusza Korczaka i Mameda Tagi Sidgi, (wybitny pedagog, pisarz i poeta azerski, przyczynił się do reformy i popularyzacji  szkół)

 

Muzeum Dywanów ma nową siedzibę nad wodą,  dach budynku jest w kształcie zwiniętego w rulon dywanu. Dywany to symbol i część życia, już o tym pisałam  (Turkmenistan, Iran). Nie zwiedziłam.

W nie tak dużej odległości od ścisłego centrum mieści się piękny meczet Taza Pir. Był największym meczetem w mieście do czasu otwarcia w  2014 meczetu Alijewa. Mieści się w nim też administracja Muzułmanów Kaukazu. Stąd niedaleko do głównego bazaru Teze.  Są tam kolorowe owoce, których tajemnicę rozszyfrowywał  jeden z handlujących (była żółta, czerwona i zielona  hurma, granaty bordowe i jasne (żółte), żółto-czerwony  korolek, malutkie żółte king-kang…), były w sprzedaży miody, kawior … i oczywiście „azerczaj”, czyli wspaniała herbata. Pan nas zaprosił, zwyczajem azerskim, na filiżaneczkę herbaty. Równie wspaniale smakuje od ręki wyciskany sok z granatów. 

Boczne uliczki są pełne tajemnic i ciekawostek: szczególnie podobały mi się skrzynki pocztowe z różnymi rysunkami. Zadziwiło auto marki Pobieda pomazane napisami typu: „tutaj siedział Sztyrlic (informacja dla młodszych -  niezamierzenie śmieszny bohater radzieckiego serialu „Siedemnaście mgnień wiosny”) lub „nie wolno patrzeć w oczy” Itp.

Ale nic chyba nie przebije słynnego  Centrum Hejdara Alijewa zaprojektowanego przez Zahę Hadid brytjską architekt (światowej sławy) z pochodzenia Irakijki.  Budynek ma owalny kształt (żadnych linii prostych) i podobno z boku patrząc,  jego kontur ma przypominać podpis byłego prezydenta. Mieści się na pięknym placu i wieczorem jest oświetlony W środku nie byłam (żałuję), znajdują się w nim muzeum (prezydenta), biblioteka, centrum konferencyjne, zaś, mówią, że  perłą Centrum jest  wspaniała sala koncertowa mogąca pomieścić tysiąc osób. Całość ma ponad 100 tys. metrów kwadratowych. Centrum  zostało nagrodzone przez Londyńskie Muzeum Designu nagrodą „Projekt Roku 2014”. Ale, ale, wiązała się z tym dyskusja na temat np. sposobu wykonania budowli, bo wyburzono prawie 250 domów mieszkalnych i autorkę posądzono o popieranie praw łamania człowieka….Podobało mi się uzasadnienie jednego z członków jury: ”To piękny budynek. Czysty i seksowny jak biała falująca sukienka Marilyn Monroe”. Coś w tym jest.

...

Najpierw pojechaliśmy zwiedzać szyicki meczet Bibi - Heybat mieszczący się na obrzeżach Baku. 

 

...

Stąd już rzut beretem  do  tzw. wulkanów błotnych; jest ich prawie czterysta – z siedmiuset występujących na całym świecie. Jechaliśmy z szalonym taksówkarzem z wielką prędkością po drodze, którą trudno nawet nazwać drogą, wśród pyłu, a jechaliśmy rozsypującym się samochodem. Dojechaliśmy. W około były wzniesienia i górki z otworem wypluwającym zimną maź (niektóre tylko to robią). To błotko się pali, sprawdzaliśmy.  Znowu rozczarowanie: wolę plujące gejzery z Nowej Zelandii. Marudzę? Po drodze przewodnik pokazał ogromną górę – to był „prawdziwy” wulkan -  błotny, który uaktywnił się w 2018 r.

...

 

Następnego ranka wyruszyłam z hostelu, aby najpierw metrem a potem autobusem pojechać do miejscowości Quba. Znalazłam świeżo odremontowany hostel przy bazarze i starym dworcu marszrutek. Polecam Motel Alfa, pokój ze śniadaniem. W recepcji wisi mn.in. flaga polska. Motel praktycznie położony jest w centrum miasta. To co najbardziej mnie fascynowało, to dzielnica żydowska zwana „Krasnaya Słoboda”. Doszłam do niej przez nowy most przez wyschniętą rzekę. Osada jest zamieszkiwana przez Żydów od XIII wieku.

...

Będąc w Quba koniecznie trzeba pojechać do Xinaliq, jest to jedno z najstarszych miejsc zamieszkiwanych do dzisiaj, nieprzerwanie  od ponad 5 000 lat, wieś jest wpisana na listę  UNESCO. To właśnie duża wysokość (ok. 2400 m. n.p.m.) i oddalenie od świata pozwoliło mieszkańcom  przetrwać dziejowe zawieruchy. Mieszkańcy Xinaliq mówią we własnym języku  niezrozumiałym dla sąsiadów;  uważają się za potomków Noego. Jednak naukowcy twierdzą, że tutejsi ludzie to potomkowie ze starożytnej Albanii Kaukaskiej, o której już pisałam przy okazji wzmianki o Kisz koło Szeki.

...

 

W osadzie  znajduje się muzeum, które odwiedziłam. Oprócz tradycyjnych eksponatów wykopanych na licznych cmentarzach, też dywanów i strojów, mnie zafrapowały plansze z alfabetem lokalnego  języka i przykładami słów. Dzieciaki mają w tygodniu tylko jedną godzinę lekcji nauki języka swych przodków. Zauważyłam, że język mieszkańców tej wsi ma podobnie, jak i w języku polskim litery: „z” ze znakami: kropką, przecinkiem, kreską,  to nasze: „ź” czy „ż”, podobnie  z innymi literami „c” (ć), ale u nich funkcjonuje „t” z przecinkiem i np. „p” z przecinkiem…

Najbardziej mnie zafrapowały kobiety piorące przy domu. Prały depcząc nogami w czymś w rodzaju podłużnej balii, to przypominało ugniatanie kiszonej kapusty na polskiej wsi!

...

 

Następnego dnia wieczór spędziłam już w Gandża. Z oddalonego od centrum nowego dworca autobusowego, marszrutką dojechałam do głównej handlowej ulicy i tam rozpoczęłam szukanie noclegu. Ceny hoteli nie były dla mnie odpowiednie (czyli za wysokie), ale w bocznej ulicy – odnalazł się Guesthouse Ganca i wolny pokój.

Od rana zaczęłam zwiedzanie - autobusem (nr 33) należało podjechać, aby dotrzeć do świętego centrum Imam Zade (miejsce pochówku potomków proroka Alego). Mam na myśli kompleks z XIV w., w którego skład wchodzą pomniki, meczety, mauzolea oraz cmentarz. Wnętrze głównego obiektu jest bogato zdobione pięknymi, kryształowymi żyrandolami i błękitno – zielonymi kafelkami oraz malowidłami. Na środku  - grobowiec szejka Ibragima, a przy nim modlący się wierni. Wokół na placu - inne stylowe obiekty. Było sporo ludzi, a jedna z pań rozdawała wszystkim cukierki. Stary cmentarz posiada stare grobowce z arabskimi napisami, są też nowe groby; wszystkie interesujące, szczególnie te  ozdobione chustami i wstążeczkami. Spotkany starszy pan powiedział, że kładzie się je na grobie, kiedy modlitwa do zmarłego została wysłuchana (w dowód wdzięczności). Pan mnie zadziwił znajomością tego, co głosił Jan Paweł II. Zaznaczam, że był wyznania muzułmańskiego. A znał i cytował m.in. słowa  wypowiedziane w Polsce w 1979 r.  - „Nie lękajcie się”.

...

 

Od domu z butelek jest całkiem blisko do prawosławnego kościoła rosyjskiego Aleksandra Newskiego z XIX w. Przechodził on różne koleje losu. Obecnie pełni funkcję religijną. Do dzisiaj zachowały się tam ikony  Aleksandra Newskiego i mojej ukochanej Matrony. Jak wyszłam zobaczyłam na ulicy urocze dzieci wychodzące ze szkoły, obowiązkowo ubrane po szkolnemu.

...

 

No, cóż, zbliżył się koniec tej wyprawy. Jeszcze pozostał tylko dzień pożegnania z Azerbejdżanem w Baku.

Ostatni posiłek (małe gołąbki, zwane dolma) zdegustowałyśmy w  typowo azerskiej cafe bez turystów. I znowu niespodzianka. Przy sąsiednim stoliku siedział pan i za nas zapłacił. Rozpoczęłam rozmowę. Wystarczało „dziękuję”,  to u nas „normalna gościna” – twierdził, to oczywiste - ugościć. W czasie nawiązanej rozmowy wynikło, że pan jest niezadowolony z tego, że teraz buduje się takie wieżowce. Kiedyś, ze względu na rejon sejsmiczny, najwyższe budynki mogły mieć tylko 9 kondygnacji, a teraz… Stare czasu wzbudzały w człowieku w średnim wieku wiele sentymentu. Jakie Baku było piękne, westchnął.

Stałyśmy w holu hostelu: Mr Hostel z plecakami, ale jeszcze na życzenie  recepcjonistki zrobiła ona wspólne foto, jeszcze serdeczne pożegnanie z Pakistańczykami (przyjedźcie do i naszego kraju!), przymusowy 35 minutowy spacer ulicami miasta, półgodzinna jazda autobusem i już, jesteśmy na lotnisku. Czekamy na lot do Mińska białoruskiego. A z Białorusi -  tylko godzinny lot do Warszawy. Na razie to koniec.

bottom of page